Marvel Abernathy - Gaspard Ulliel
Kosogłos RPG :: ORGANIZACJA :: Postacie :: Główne :: Panowie
Strona 1 z 1
Marvel Abernathy - Gaspard Ulliel
Imię i nazwisko: Marvel Abernathy
Data urodzenia: 23 września (20 lat)
Pochodzenie: Dystrykt dwunasty
Obecne miejsce zamieszkania: Kapitol
Kierunek studiów, bądź wykonywany zawód: Uzdrowiciel, Kierunek Lekarski
Wygląd: (Gaspard Ulliel) Niezły z niego przystojniak ;3.
Historia: Chyba wypadałoby zacząć od tego, że mimo wszystko Marvel w żadnym razie nie był dziełem przypadku. Mówię to, ponieważ wśród ludzi często pojawiały się pewne pogłoski. A to, że Haymitch upił piękną Dayenne , a potem równie pijany i nieświadomy swych czynów jak ona, zwyczajnie wykorzystał sytuacje. A to, że wdali się w chwilowy romans, będący skutkiem rozbicia emocjonalnego Day, a to... Można by wymieniać i wymieniać, a te wszystkie domysły i plotki nie miały by końca. Prawda była jednak zupełnie inna, a inna jak wiecie niekoniecznie musi oznaczać lepsza. Prawda była bowiem taka, że Haymitch i Dayenne na prawdę się kochali, no przynajmniej przez jakiś czas. Przy swojej słodkiej Day gburowaty Haymitch zamieniał się w uśmiechniętego, pełnego energii do życia czterdziestolatka. Ba! Zapisał się dla niej na odwyk i nawet był bliski skończenia z nałogiem. Nie minęły jednak dwa lata, gdy ta cała sielanka zaczęła zbliżać się ku końcowi. Stosunki 'świeżych' małżonków pogarszały się z dnia na dzień. Dayenne coraz częściej i na coraz dłużej wyjeżdżała do swoich rodziców, aż któregoś dnia już nie wróciła. Tego dnia Haymitch omal nie zabił trzyletniego wówczas Marvela, który jak na swój wiek rozumiał aż zbyt wiele z całej tej sytuacji. Chociaż 'rozumiał' to może zbyt szumnie powiedziane. W końcu który trzylatek wie, że jego rodzice już się nie kochają. W każdym bądź razie mały Marv może nie rozumiał do końca słów: 'Mama nie wróci' czy 'Mama nas zostawiła', ale potrafił wyczuć, że coś było nie tak.
Marvel Abernathy przyszedł na świat dwudziestego trzeciego września, wraz z upadkiem pierwszych, czerwonych liści Klonu, jedynego drzewa rosnącego w zaniedbanym ogrodzie Abernathy. Jego matka nadała mu dumne imię (Marvel ang. cud), jakby przewidując jaki wyrośnie z niego mężczyzna. Z drugiej jednak strony było ono spowodowane radością, jaką wywołały w matce narodziny dziecka. Lekarze sądzili bowiem, że malec nie przeżyje porodu. Na szczęście Dayenne nie zamierzała się poddawać i postanowiła donosić ciąże, bez względu na to jakie były szanse. Wystarczyła jej nadzieja i wsparcie Haymitcha.
Marvel od zawsze odznaczał się inteligencją. Od najmłodszych lat wykazywał duży potencjał, co nie umknęło uwadze matki. Widziała go w przyszłości jako wysoko usytuowanego mieszkańca Kapitolu, który posiada własną firmę i duży majątek. Już od dnia narodzin planowała dla niego indywidualny tok nauczania pod wodzą najlepszych pedagogów w całym Panem. Niestety odrobinę się przeliczyła, gdyż nawet pensja redaktor naczelnej dość popularnego czasopisma, nie wystarczyłaby na zaspokojenie chciwości owych nauczycieli. Ale nie tylko ich zbyt wygórowane ceny przeszkodziły w odpowiedniej edukacji Marvela. Jak już wcześniej wspomniałam Dayenne opuściła swoją rodzinę i nigdy więcej nie pojawiła się w jej życiu. Młody Abernathy został więc skazany na wole Haymitcha, który nie należał do ludzi hojnych. Szczególnie po odejściu ukochanej, ponownie zaczął trwonić pieniądze na rozmaite trunki, a do tego zaledwie rok później wciągnął się w hazard. Z początku Marvel nie odczuwał pogorszenia warunków życia, jednak z czasem, gdy zaczął poznawać inne dzieci, przekonał się, że brakuje mu wielu rzeczy. Nie mówię, że nie miał co jeść, jednak nigdy nie dostawał tego o co poprosił. Pewnego razu siedmioletni Marv zapytał o przyczynę tego wszystkiego. Jednak Haymitch zbył go słowami 'Tobie się tylko wydaje, że tego potrzebujesz. Spójrz, czy tak nie jest dobrze? Po co obnosić się na prawo i lewo z tym, że mamy pieniądze?' I później już nie pytał.
Skutkiem życia z Haymitchem nie były tylko kiepskie warunki. Chcąc nie chcąc, mając jedyny autorytet w ojcu, Marvel wchłonął wszystkie jego cechy. Być może, gdyby była z nim Dayenne, nie wyrósłby na takiego impertynenta, ale w tej chwili zostało nam wyłącznie gdybanie. W każdym bądź razie Marvel był młodszą wersją swojego ojca, a jak wiecie, gdy stykają się dwa identyczne charaktery bywa gorąco.
Do pierwszej poważniejszej kłótni Abernathy doszło, gdy Marv skończył dwanaście lat. Został wówczas spoliczkowany przez ojca i ośmieszony na oczach kolegów. Od tamtej pory zaczęli kłócić się coraz częściej, aż w końcu w dniu swoich piętnastych urodzin Marvel uciekł z domu. Na niewiele się to zdało, gdyż zaledwie po tygodniu skończyły mu się środki do życia. Planował wkraść się niepostrzeżenie i zabrać kolejną, niewielką sumkę. Pech chciał jednak, że Haymitch go przyłapał, a zaraz potem pobił do nieprzytomności. Po powrocie ze szpitala na nowo zaczęły się kłótnie i wyzwiska, a słowo 'nienawidzę cię' zastąpiło i tak rzadko słyszane w tym domu 'kocham'. Marvel każdego dnia powtarzał, że za kilka miesięcy wyjedzie uczyć się do Kapitolu. I tak w wieku lat szesnastu został przyjęty na Uniwersytet Kapitoliński.
Obecnie mieszka w stolicy. W niezbyt ekskluzywnym czy luksusowym apartamencie, ale własnym. Zresztą po latach mieszkania w Wiosce Zwycięzców wraz z ojcem, nie przeszkadzałoby mu nawet spanie pod mostem. No dobra, to nieprawda. Młody Abernathy rozsmakował się w życiu w metropolii i nie zamierza wrócić do dwunastego dystryktu. Coś mi się zdaje, że kolejnym razem, kiedy zobaczy się z Haymitchem, będzie pogrzeb starego Abernathy...
Charakter:
Zainteresowania i pasje:
Ciekawostki:
Data urodzenia: 23 września (20 lat)
Pochodzenie: Dystrykt dwunasty
Obecne miejsce zamieszkania: Kapitol
Kierunek studiów, bądź wykonywany zawód: Uzdrowiciel, Kierunek Lekarski
Wygląd: (Gaspard Ulliel) Niezły z niego przystojniak ;3.
Historia: Chyba wypadałoby zacząć od tego, że mimo wszystko Marvel w żadnym razie nie był dziełem przypadku. Mówię to, ponieważ wśród ludzi często pojawiały się pewne pogłoski. A to, że Haymitch upił piękną Dayenne , a potem równie pijany i nieświadomy swych czynów jak ona, zwyczajnie wykorzystał sytuacje. A to, że wdali się w chwilowy romans, będący skutkiem rozbicia emocjonalnego Day, a to... Można by wymieniać i wymieniać, a te wszystkie domysły i plotki nie miały by końca. Prawda była jednak zupełnie inna, a inna jak wiecie niekoniecznie musi oznaczać lepsza. Prawda była bowiem taka, że Haymitch i Dayenne na prawdę się kochali, no przynajmniej przez jakiś czas. Przy swojej słodkiej Day gburowaty Haymitch zamieniał się w uśmiechniętego, pełnego energii do życia czterdziestolatka. Ba! Zapisał się dla niej na odwyk i nawet był bliski skończenia z nałogiem. Nie minęły jednak dwa lata, gdy ta cała sielanka zaczęła zbliżać się ku końcowi. Stosunki 'świeżych' małżonków pogarszały się z dnia na dzień. Dayenne coraz częściej i na coraz dłużej wyjeżdżała do swoich rodziców, aż któregoś dnia już nie wróciła. Tego dnia Haymitch omal nie zabił trzyletniego wówczas Marvela, który jak na swój wiek rozumiał aż zbyt wiele z całej tej sytuacji. Chociaż 'rozumiał' to może zbyt szumnie powiedziane. W końcu który trzylatek wie, że jego rodzice już się nie kochają. W każdym bądź razie mały Marv może nie rozumiał do końca słów: 'Mama nie wróci' czy 'Mama nas zostawiła', ale potrafił wyczuć, że coś było nie tak.
Marvel Abernathy przyszedł na świat dwudziestego trzeciego września, wraz z upadkiem pierwszych, czerwonych liści Klonu, jedynego drzewa rosnącego w zaniedbanym ogrodzie Abernathy. Jego matka nadała mu dumne imię (Marvel ang. cud), jakby przewidując jaki wyrośnie z niego mężczyzna. Z drugiej jednak strony było ono spowodowane radością, jaką wywołały w matce narodziny dziecka. Lekarze sądzili bowiem, że malec nie przeżyje porodu. Na szczęście Dayenne nie zamierzała się poddawać i postanowiła donosić ciąże, bez względu na to jakie były szanse. Wystarczyła jej nadzieja i wsparcie Haymitcha.
Marvel od zawsze odznaczał się inteligencją. Od najmłodszych lat wykazywał duży potencjał, co nie umknęło uwadze matki. Widziała go w przyszłości jako wysoko usytuowanego mieszkańca Kapitolu, który posiada własną firmę i duży majątek. Już od dnia narodzin planowała dla niego indywidualny tok nauczania pod wodzą najlepszych pedagogów w całym Panem. Niestety odrobinę się przeliczyła, gdyż nawet pensja redaktor naczelnej dość popularnego czasopisma, nie wystarczyłaby na zaspokojenie chciwości owych nauczycieli. Ale nie tylko ich zbyt wygórowane ceny przeszkodziły w odpowiedniej edukacji Marvela. Jak już wcześniej wspomniałam Dayenne opuściła swoją rodzinę i nigdy więcej nie pojawiła się w jej życiu. Młody Abernathy został więc skazany na wole Haymitcha, który nie należał do ludzi hojnych. Szczególnie po odejściu ukochanej, ponownie zaczął trwonić pieniądze na rozmaite trunki, a do tego zaledwie rok później wciągnął się w hazard. Z początku Marvel nie odczuwał pogorszenia warunków życia, jednak z czasem, gdy zaczął poznawać inne dzieci, przekonał się, że brakuje mu wielu rzeczy. Nie mówię, że nie miał co jeść, jednak nigdy nie dostawał tego o co poprosił. Pewnego razu siedmioletni Marv zapytał o przyczynę tego wszystkiego. Jednak Haymitch zbył go słowami 'Tobie się tylko wydaje, że tego potrzebujesz. Spójrz, czy tak nie jest dobrze? Po co obnosić się na prawo i lewo z tym, że mamy pieniądze?' I później już nie pytał.
Skutkiem życia z Haymitchem nie były tylko kiepskie warunki. Chcąc nie chcąc, mając jedyny autorytet w ojcu, Marvel wchłonął wszystkie jego cechy. Być może, gdyby była z nim Dayenne, nie wyrósłby na takiego impertynenta, ale w tej chwili zostało nam wyłącznie gdybanie. W każdym bądź razie Marvel był młodszą wersją swojego ojca, a jak wiecie, gdy stykają się dwa identyczne charaktery bywa gorąco.
Do pierwszej poważniejszej kłótni Abernathy doszło, gdy Marv skończył dwanaście lat. Został wówczas spoliczkowany przez ojca i ośmieszony na oczach kolegów. Od tamtej pory zaczęli kłócić się coraz częściej, aż w końcu w dniu swoich piętnastych urodzin Marvel uciekł z domu. Na niewiele się to zdało, gdyż zaledwie po tygodniu skończyły mu się środki do życia. Planował wkraść się niepostrzeżenie i zabrać kolejną, niewielką sumkę. Pech chciał jednak, że Haymitch go przyłapał, a zaraz potem pobił do nieprzytomności. Po powrocie ze szpitala na nowo zaczęły się kłótnie i wyzwiska, a słowo 'nienawidzę cię' zastąpiło i tak rzadko słyszane w tym domu 'kocham'. Marvel każdego dnia powtarzał, że za kilka miesięcy wyjedzie uczyć się do Kapitolu. I tak w wieku lat szesnastu został przyjęty na Uniwersytet Kapitoliński.
Obecnie mieszka w stolicy. W niezbyt ekskluzywnym czy luksusowym apartamencie, ale własnym. Zresztą po latach mieszkania w Wiosce Zwycięzców wraz z ojcem, nie przeszkadzałoby mu nawet spanie pod mostem. No dobra, to nieprawda. Młody Abernathy rozsmakował się w życiu w metropolii i nie zamierza wrócić do dwunastego dystryktu. Coś mi się zdaje, że kolejnym razem, kiedy zobaczy się z Haymitchem, będzie pogrzeb starego Abernathy...
Charakter:
Zainteresowania i pasje:
Ciekawostki:
Kosogłos RPG :: ORGANIZACJA :: Postacie :: Główne :: Panowie
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|